Cukier i jego oblicza.
- 19.05.2020
- Maria Salicka
- 1 komentarz

Uwielbiamy domowe łakocie z dodatkiem miodu lub suszonych owoców, które mają za zadanie osłodzić naszą potrawę. Użycie banana zamiast cukru to w naszej kuchni bardzo popularna praktyka…Takie podejście do słodyczy z założenia ma być lepsze od tego, że regularnie kupujemy gotowe batoniki i cukierki dla całej rodziny, a potrawy dosładzamy białym proszkiem z cukiernicy. Ma jednak jedną zasadniczą wadę- bardzo łatwo jest nam zatracić się w “fit słodyczach” i zapomnieć, że zwyczajnie cukier to cukier… O takiej pułapce chcę dziś opowiedzieć.
Często spotykam się z opinią, że u kogoś w domu słodyczy się nie jada. Jedynie kilka razy w tygodniu przygotowuje się różne desery własnej produkcji “bez cukru”. I właśnie etykieta “bez cukru” jest tą naszą pułapką. Nie ma możliwości, żeby “fit” batoniki owsiane z dodatkiem dziesięciu daktyli, lub ciasto z trzema bananami można było tak naprawdę określić przekąską “bez cukru”.
Cukier w roli głównej
Chcę tutaj powiedzieć, że zawsze warto zachowywać umiar jeśli chodzi o żywienie. Słodkości zawsze będą głównie źródłem cukru. I bardzo podobają mi się te wszystkie “fit słodkości”. Sama często takie przygotowuję. Jednak zawsze z tyłu głowy mam tą świadomość, że pomimo wartości dodanej, jak np. błonnik czy składniki mineralne (np.daktyle czy syrop klonowy) takie domowe ciacho to głównie solidna dawka cukru. A dla naszego organizmu cukier to cukier.

Łatwo nam o tym zapomnieć i pod przykrywką “fit” zjeść łącznie więcej cukru, niż gdybyśmy postawili na kawałek ciasta z cukrem pudrem w środku 😉 Warto o tym pamiętać.
Myślę, że lepiej stworzyć własny, tolerancyjny sposób zarządzania słodkościami w rodzinie. Mamy ochotę, jemy. Kiedy mamy czas, robimy sami, kiedy nam go brakuje kupujemy i jemy WSPÓLNIE np. sklepowe lody. Stwórzmy w naszych rodzinach przestrzeń, gdzie damy sobie i dzieciom przyzwolenie na słodycze. Bo one były, są i zawsze będą częścią naszego życia. My je lubimy i lubią je nasze dzieci. Pokażmy im jak ułożyć sobie z nimi przyjazną relację.
Przykład idzie z góry
Spójrzmy na to z jeszcze jednej strony. Czy myślicie, że Wasz trzy czy czterolatek od początku będzie rozumiał różnicę pomiędzy sklepowym “kinderkiem” a domowym batonikiem z czekolady min. 60% kakao? Ja wiem, że cudownie byłoby gdyby od razu “załapało” naszą fit filozofię i powiedziało nam: “ Jasne mamo. Rozumiem, że w domu jest takie pyszne i zdrowe ciasto, które wczoraj upiekłaś… Chętnie je zjem po powrocie z zakupów… Nie kupuj mi jednak tego jaja…” Nie macie wrażenia, że to przykład rodem z filmu sci-fi? Ja tak 😀 Dla dzieci “zdrowe jedzenie” do pewnego momentu to jest czysta abstrakcja i dla nich słodycz to słodycz. Dlatego na pierwszym miejscu stawiam jednak naukę “umiaru”, który możemy pokazać dzieciom my, rodzice. W przyszłości przyda im się ta umiejętność, kiedy staną się bardziej samodzielne i decyzyjne w kwestii jedzenia.
Słodycze to temat, do którego niejednokrotnie będę wracać w swoich wpisach na blogu. Nie jest to temat prosty, zwłaszcza w kontekście dzieci. Jako mama dwóch chłopaków coś o tym wiem, również od tej trudniejszej, praktycznej strony. I tutaj jak zawsze pozostaje mi powiedzieć: tylko spokój nas uratuje 😀
Jeśli macie ochotę pozostać w temacie relacji dzieci ze słodyczami mamy coś godnego polecenia! W temacie słodyczy i Świąt Bożego Narodzenia polecamy akcję Zuzy Wędołowskiej pod hasłem #nieSŁODKIprezent. Więcej o tej wspaniałej akcji przeczytacie u nas we wpisie drugiej Marii z team’u Matki Żywicielki 😍😉
KOMENTARZE
1 komentarz
[…] można nieźle dać zapędzić się w kozi róg z fit podejściem do słodyczy, o czym przeczytacie w jednym z moich wpisów na naszym blogu! Zatem życzę wszystkim, bez wyjątku, […]